Co działo się pod krzyżem, tam pozostało

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Mieszkańcy Nowej Huty mieli być postępowymi, wolnymi od religijnego zabobonu obywatelami Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Ostatecznie bronili symbolu chrześcijaństwa do samego końca, choć stawką było ich życie.

Władze ludowe obiecywały budowę kościoła na os. Teatralnym. Mieszkańcy Nowej Huty wiedząc o tym, zbierali pieniądze na świątynię. Komitetowi jednak od samego początku wadził Kościół Katolicki, w założeniach przecież nowe miasto obok Krakowa miało być miastem bez Boga. Jak potoczyła się historia, wszyscy wiemy.

Zmiana decyzji

W aktach sprawy pojawia się tło wydarzeń związanych z wnioskiem o budowę kościoła. Prośba taka została skierowana do Urzędu do Spraw Wyznań w 1956 roku na fali tzw. odwilży październikowej. W listopadzie tego samego roku sprawa została przekazana do Urzędu do Spraw Wyznań  Wojewódzkiej Rady Narodowej w Krakowie z pozytywną rekomendacją.

W styczniu 1957 roku wszystko było ustalone – świątynia miała stanąć na skrzyżowaniu ówczesnej ulicy Marksa z Majakowskiego. W marcu pojawił się tam krzyż. Nadzieje na swobodne wyznawanie wiary zostały w społeczeństwie maksymalnie rozbudzone, a następnie brutalnie stłumione.

W połowie października 1959 roku komuniści zmienili zdanie. „Prezydium Rady Narodowej m. Krakowa uchyliło decyzję o ustaleniu lokalizacji kościoła parafialnego w Nowej Hucie. Na terenie przeznaczonym na budowę postanowiono wybudować szkołę”, czytamy w aktach.

1960 rok jest jedną z dat, którą Polska powinna zapamiętać. To wtedy 27  kwietnia (10 dni po Wielkanocy) doszło do starć obywateli z siłami bezpieczeństwa. Samotnego krzyża, który zaznaczał miejsce, gdzie miał stanąć kościół, broniło kilka tysięcy ludzi, choć dla wielu był on tylko pretekstem.

Najpierw leciała ziemia, później kule

Około godziny 8 rano przyszli robotnicy, którzy mieli zdemontować krzyż. Po kilkudziesięciu minutach pojawili się tam nowohucianie, w dużej mierze kobiety, które zaczęły przekonywać pracowników, aby zaprzestali swoich działań.

Z przebiegu zdarzeń wynika, że w kierunku robotników w końcu zaczęto rzucać ziemią i kamieniami, co zmusiło ich do opuszczenia miejsca pracy. O 11 pod krzyżem zebrało się już blisko tysiąca osób. Funkcjonariusze MO ocenili ich postawę jako „spokojną”.

Wraz ze wzrostem liczby milicjantów, tłum gęstniał, ale władze (m.in. I sekretarz  Lucjan Motyka, Przewodniczącego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Krakowie Zbigniew Skolicki i Komendant Wojewódzki MO Stanisław Żmudziński) postanowiły, że nie będą się ścierać z demonstrantami, których zachowanie w milicyjnych raportach zostało wtedy nazwane zachowaniem „fanatyczno‐religijnym”. Zdecydowano też, że krzyż pozostanie na miejscu do 1 maja. Nikomu jednak o tym nie powiedziano.

Po południu doszło do pierwszych starć demonstrantów (milicja szacowała ich liczbę na ok. 4 tys.). W aktach znajduje się teza, że była to odpowiedź na intensywniejsze próby rozpędzenia manifestacji. Nie ulega bowiem wątpliwości, że władza musiała zademonstrować swoją siłę, co tylko sprowokowało ludzi do działania.

O 18:30 zapadła decyzja o użyciu wszystkich sił i środków, ale bez użycia broni. Godzinę później ta decyzja uzyskała autoryzację ministra spraw wewnętrznych.

Zwłaszcza, że w tym czasie demonstranci nie przejawiali już spokojnych czy religijnych zachowań. Zniszczona została budka telefoniczna, wybijali szyby z witryn sklepowych. Próbowano też podpalić i wywrócić samochody MO.

„Około godziny 22 zamieszki skoncentrowały się w rejonie siedziby Dzielnicowej Rady Narodowej w Nowej Hucie, gdzie wybito szyby, a manifestanci dostali się do wnętrza budynku. W zlokalizowanym przy budynku kiosku wybuchł pożar. Odnotowano również podpalenie dokumentów zgromadzonych w samym budynku Rady”, widnieje w opisie sprawy.

W tłumie śmigały pałki milicyjne i lała się woda z armatek. W powietrzu unosił się gaz obezwładniający. Zatrzymani byli bici, musieli nierzadko przejść przez cały szpaler funkcjonariuszy. Przeciwnicy nie byli dłużni – w kierunku mundurowych poleciały kamienie i butelki. W końcu padły strzały.

Przed północą doszło do kulminacji starć w rejonie krzyża. To tam siły milicyjne „przypuściły szturm na manifestantów. Około północy zamieszki zakończyły się, a teren Nowej Huty objęto szczególnie wzmocnionymi działaniami patrolowymi MO i ORMO”.

Następny dzień był już tylko cieniem poprzedniego. W raportach pojawia się liczba 200 manifestantów, którzy zostali jednak rozgonieni.

Nie wiadomo, ile osób tak naprawdę zostało rannych. Do szpitali się nie zgłaszali, ponieważ byłoby to równoważne z oddaniem się w ręce bezpieki. Nie trzeba dodawać, że po nocnych starciach rozpoczęło się polowanie na ich uczestników.

Bilans? IPN: „Liczbę zatrzymanych określono na 398 osób, liczbę aktów oskarżenia określono na 103 sprawy, liczbę wniosków o ukaranie określono na 110 spraw. Umorzono 56 postępowań. Spośród osób zatrzymanych 211 zostało zwolnionych przed upływem 48 godzin”.

Oczywiście zapadły wyroki skazujące. W większości oskarżeni zostali skazani na więzienia od pół roku do dwóch lat. 10 osób zostało ukaranych pozbawieniem wolności na dłużej niż dwa lata.

Zbrodnia

W Instytucie Pamięci Narodowej śledztwo w sprawie zbrodni komunistycznej przeciwko ludzkości, która była zbiorowym naruszeniem praw człowieka, przynajmniej dwukrotnie umorzono.

Ale co udało się ustalić IPN-owi? 27 i 28 kwietnia 1960 roku funkcjonariusze zaczęli strzelać do manifestantów. Według akt niektórzy zostali poważnie ranni – w klatkę piersiową czy nogi. Do zarzutów spowodowania poważnych obrażeń, doszły również te dotyczące narażenia „nieustalonej bliżej ilości osób na bezpośrednie narażenie utraty życia”.

Nie wspominając o skatowanych przynajmniej 29 osobach, które zostały zbite za pomocą pałek, rąk i nóg, a także doznały obrażeń przez użycie środków chemicznych czy psów służbowych.

Decyzje jednak podjęły trzy osoby i to wobec nich IPN sformułował zarzuty: Lucjan Motyka –  I Sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Krakowie (zmarł w 2006 roku) , Stanisław  Żmudziński – Komendant Wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Krakowie (zm. w 1998 r.) i  Bolesław Wejner – Zastępca Komendanta Wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej ds. Służby Bezpieczeństwa.

IPN ich decyzje określił mianem niemającej „pozorów legalności”, a działania funkcjonariuszy znacznie przekroczyły ramy niezbędnej konieczności.

Umorzenie

I mimo że osoby decyzyjne zostały ustalone, postępowanie zostało umorzone najpierw w 2012 roku z powodu ich śmierci.

Zarówno uczestnicy, jak i osoby o to podejrzane lub błędnie wskazane w swoich późniejszym życiu doświadczyły masy represji. Te najcięższe dotyczyły pozbawienia wolności czy utraty pracy.

Po koniec 2018 roku zostało umorzone postępowanie w sprawie tychże represji. Powody? Niewykrycie sprawców złożenia fałszywych zeznań i braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego przez funkcjonariuszy prokuratury i sądu”.

Krzyż jednak pozostał na miejscu. Okazało się, że jest też miejsce zarówno dla szkoły, jak i dla kościoła, który powstał trochę dalej od tego miejsca (Arka Pana). W samym miejscu, gdzie doszło do starć, również powstała świątynia. Tylko później, bo dopiero w 2001 roku.

comments powered by Disqus