Władze ludowe obiecywały budowę kościoła na os. Teatralnym. Mieszkańcy Nowej Huty wiedząc o tym, zbierali pieniądze na świątynię. Komitetowi jednak od samego początku wadził Kościół Katolicki, w założeniach przecież nowe miasto obok Krakowa miało być miastem bez Boga. Jak potoczyła się historia, wszyscy wiemy.
Zmiana decyzji
W aktach sprawy pojawia się tło wydarzeń związanych z wnioskiem o budowę kościoła. Prośba taka została skierowana do Urzędu do Spraw Wyznań w 1956 roku na fali tzw. odwilży październikowej. W listopadzie tego samego roku sprawa została przekazana do Urzędu do Spraw Wyznań Wojewódzkiej Rady Narodowej w Krakowie z pozytywną rekomendacją.
W styczniu 1957 roku wszystko było ustalone – świątynia miała stanąć na skrzyżowaniu ówczesnej ulicy Marksa z Majakowskiego. W marcu pojawił się tam krzyż. Nadzieje na swobodne wyznawanie wiary zostały w społeczeństwie maksymalnie rozbudzone, a następnie brutalnie stłumione.
W połowie października 1959 roku komuniści zmienili zdanie. „Prezydium Rady Narodowej m. Krakowa uchyliło decyzję o ustaleniu lokalizacji kościoła parafialnego w Nowej Hucie. Na terenie przeznaczonym na budowę postanowiono wybudować szkołę”, czytamy w aktach.
1960 rok jest jedną z dat, którą Polska powinna zapamiętać. To wtedy 27 kwietnia (10 dni po Wielkanocy) doszło do starć obywateli z siłami bezpieczeństwa. Samotnego krzyża, który zaznaczał miejsce, gdzie miał stanąć kościół, broniło kilka tysięcy ludzi, choć dla wielu był on tylko pretekstem.
Najpierw leciała ziemia, później kule
Około godziny 8 rano przyszli robotnicy, którzy mieli zdemontować krzyż. Po kilkudziesięciu minutach pojawili się tam nowohucianie, w dużej mierze kobiety, które zaczęły przekonywać pracowników, aby zaprzestali swoich działań.
Z przebiegu zdarzeń wynika, że w kierunku robotników w końcu zaczęto rzucać ziemią i kamieniami, co zmusiło ich do opuszczenia miejsca pracy. O 11 pod krzyżem zebrało się już blisko tysiąca osób. Funkcjonariusze MO ocenili ich postawę jako „spokojną”.
Wraz ze wzrostem liczby milicjantów, tłum gęstniał, ale władze (m.in. I sekretarz Lucjan Motyka, Przewodniczącego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Krakowie Zbigniew Skolicki i Komendant Wojewódzki MO Stanisław Żmudziński) postanowiły, że nie będą się ścierać z demonstrantami, których zachowanie w milicyjnych raportach zostało wtedy nazwane zachowaniem „fanatyczno‐religijnym”. Zdecydowano też, że krzyż pozostanie na miejscu do 1 maja. Nikomu jednak o tym nie powiedziano.
Po południu doszło do pierwszych starć demonstrantów (milicja szacowała ich liczbę na ok. 4 tys.). W aktach znajduje się teza, że była to odpowiedź na intensywniejsze próby rozpędzenia manifestacji. Nie ulega bowiem wątpliwości, że władza musiała zademonstrować swoją siłę, co tylko sprowokowało ludzi do działania.
O 18:30 zapadła decyzja o użyciu wszystkich sił i środków, ale bez użycia broni. Godzinę później ta decyzja uzyskała autoryzację ministra spraw wewnętrznych.
Zwłaszcza, że w tym czasie demonstranci nie przejawiali już spokojnych czy religijnych zachowań. Zniszczona została budka telefoniczna, wybijali szyby z witryn sklepowych. Próbowano też podpalić i wywrócić samochody MO.
„Około godziny 22 zamieszki skoncentrowały się w rejonie siedziby Dzielnicowej Rady Narodowej w Nowej Hucie, gdzie wybito szyby, a manifestanci dostali się do wnętrza budynku. W zlokalizowanym przy budynku kiosku wybuchł pożar. Odnotowano również podpalenie dokumentów zgromadzonych w samym budynku Rady”, widnieje w opisie sprawy.
W tłumie śmigały pałki milicyjne i lała się woda z armatek. W powietrzu unosił się gaz obezwładniający. Zatrzymani byli bici, musieli nierzadko przejść przez cały szpaler funkcjonariuszy. Przeciwnicy nie byli dłużni – w kierunku mundurowych poleciały kamienie i butelki. W końcu padły strzały.
Przed północą doszło do kulminacji starć w rejonie krzyża. To tam siły milicyjne „przypuściły szturm na manifestantów. Około północy zamieszki zakończyły się, a teren Nowej Huty objęto szczególnie wzmocnionymi działaniami patrolowymi MO i ORMO”.
Następny dzień był już tylko cieniem poprzedniego. W raportach pojawia się liczba 200 manifestantów, którzy zostali jednak rozgonieni.
Nie wiadomo, ile osób tak naprawdę zostało rannych. Do szpitali się nie zgłaszali, ponieważ byłoby to równoważne z oddaniem się w ręce bezpieki. Nie trzeba dodawać, że po nocnych starciach rozpoczęło się polowanie na ich uczestników.
Bilans? IPN: „Liczbę zatrzymanych określono na 398 osób, liczbę aktów oskarżenia określono na 103 sprawy, liczbę wniosków o ukaranie określono na 110 spraw. Umorzono 56 postępowań. Spośród osób zatrzymanych 211 zostało zwolnionych przed upływem 48 godzin”.
Oczywiście zapadły wyroki skazujące. W większości oskarżeni zostali skazani na więzienia od pół roku do dwóch lat. 10 osób zostało ukaranych pozbawieniem wolności na dłużej niż dwa lata.
Zbrodnia
W Instytucie Pamięci Narodowej śledztwo w sprawie zbrodni komunistycznej przeciwko ludzkości, która była zbiorowym naruszeniem praw człowieka, przynajmniej dwukrotnie umorzono.
Ale co udało się ustalić IPN-owi? 27 i 28 kwietnia 1960 roku funkcjonariusze zaczęli strzelać do manifestantów. Według akt niektórzy zostali poważnie ranni – w klatkę piersiową czy nogi. Do zarzutów spowodowania poważnych obrażeń, doszły również te dotyczące narażenia „nieustalonej bliżej ilości osób na bezpośrednie narażenie utraty życia”.
Nie wspominając o skatowanych przynajmniej 29 osobach, które zostały zbite za pomocą pałek, rąk i nóg, a także doznały obrażeń przez użycie środków chemicznych czy psów służbowych.
Decyzje jednak podjęły trzy osoby i to wobec nich IPN sformułował zarzuty: Lucjan Motyka – I Sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Krakowie (zmarł w 2006 roku) , Stanisław Żmudziński – Komendant Wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Krakowie (zm. w 1998 r.) i Bolesław Wejner – Zastępca Komendanta Wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej ds. Służby Bezpieczeństwa.
IPN ich decyzje określił mianem niemającej „pozorów legalności”, a działania funkcjonariuszy znacznie przekroczyły ramy niezbędnej konieczności.
Umorzenie
I mimo że osoby decyzyjne zostały ustalone, postępowanie zostało umorzone najpierw w 2012 roku z powodu ich śmierci.
Zarówno uczestnicy, jak i osoby o to podejrzane lub błędnie wskazane w swoich późniejszym życiu doświadczyły masy represji. Te najcięższe dotyczyły pozbawienia wolności czy utraty pracy.
Po koniec 2018 roku zostało umorzone postępowanie w sprawie tychże represji. Powody? Niewykrycie sprawców złożenia fałszywych zeznań i braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego przez funkcjonariuszy prokuratury i sądu”.
Krzyż jednak pozostał na miejscu. Okazało się, że jest też miejsce zarówno dla szkoły, jak i dla kościoła, który powstał trochę dalej od tego miejsca (Arka Pana). W samym miejscu, gdzie doszło do starć, również powstała świątynia. Tylko później, bo dopiero w 2001 roku.