Wielki piec i stalownia mają być wygaszone we wrześniu. W rozmowie ze Stefanem Dzienniakiem, prezesem Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej rozmawialiśmy o skutkach działań ArcelorMittal w krakowskim kombinacie.
Dominika Kowalczyk, LoveKraków.pl: Okiem specjalisty, huta próbuje się ratować czy jednak jest to pierwszy krok do całkowitego zamknięcia kombinatu?
Stefan Dzienniak, prezes HIPH: Jakbyśmy nie oceniali działań zarządu, sytuacja w Krakowie jest trudna. Wygaszanie ostatniego wielkiego pieca jest wyjątkowo niekorzystne. Zmartwiło to całe środowisko. Jednak komunikat poszedł, ale piec pracuje do września. To daje prawie trzy miesiące na ewentualne korekty strategii i taktyki. Ja nadal mam nadzieję, że to jeszcze nie będzie koniec huty.
Powody podane przez zarząd koncernu są faktycznie realne?
Tak, ponieważ głównymi przyczynami są przesłanki gospodarcze i ekonomiczne. Amerykańskie cła wprowadzone na stal w ubiegłym roku zmieniły ogólnoświatowy obrót i globalnie wpływają na to, co się dzieje w Europie. A skutki są tragiczne. Wzrost importowanej stali zza oceanu wynosi 3,5 mln ton, a to jest już bardzo dużo.
Stany, a co z państwami europejskimi?
Nasi wschodni sąsiedzi to dla naszych rodzimych przedsiębiorstw największe zagrożenie. Jednym z głównych kryteriów, które nas wyróżniają, nie są umiejętności produkcji, doskonałość techniczna i jakościowa, ale koszty, jakie ponosimy w związku z polityką klimatyczną unii. Nasi sąsiedzi już takich kosztów nie ponoszą. A spowolnienie w Unii Europejskiej jest i to są fakty. Widzimy to w liczbach. Spadek produkcji wynosi kilka procent. Poza tym mamy droższe ceny prądu niż np. niemieckie huty.
Branża hutnicza jest w stanie ewentualnie wchłonąć obecnych pracowników kombinatu?
Hutnictwo nie jest w stanie zapewnić pracy wszystkim. Korporacja może ich przetrzymać przez kilka miesięcy, dla części praca się znajdzie, ale nie dla całej grupy przeszło 2000 osób. Jedno stanowisko w hucie generuje wokół 6,5 stanowiska. Poza tym przy ewentualnym zamknięciu huty pracę stracą także firmy, które dostarczają surowców, odpowiadają za transport, sprzedają wyroby hutnicze. Dla nich wszystkich to utrata nawet 30 proc. dochodów, a takie zmiany mogą doprowadzić do niewydolności finansowej firmy i w rezultacie jej upadku.
Trzy miesiące coś dadzą?
Decyzja ArcelorMittal nie jest jeszcze ostateczna. Za hutą staną w obronie różne instytucje. Mamy nadzieję, że ich stanowiska dotrą do premiera, który zwróci uwagę Polski na to, że naszego kraju nie stać na utratę tak znaczącego pracodawcy, który jest stabilny i stały w perspektywie wieloletniego działania.
Miejmy nadzieję, że suma podjętych w przeciągu tych kilku miesięcy działań spowoduje, że decyzja zarządu zostanie zmieniona. Mamy jeszcze sporo czasu na rozmowy. Musimy jednak robić to, co do nas należy.