Znany biznesman i niedoszły polityk przebywa w areszcie od 13 miesięcy. Jest oskarżony o wyrządzenie znacznej szkody majątkowej spółce akcyjnej Viamot. Do tego dochodzą oszustwa podatkowe i kilka innych zarzutów. Stonoga nie przyznaje się do winy.
Twierdzi, że akt oskarżenia jest niepełny i oparty na dwóch fałszywych dowodach. Zawnioskował więc do sądu o jego zwrócenie do prokuratury i ewentualne uzupełnienie. Samo śledztwo nazwał politycznym.
W zeszłym tygodniu oskarżonego nie było na sali rozpraw. Sędzia Wojciech Kolanko przeczytał doręczoną mu notatkę o zachowaniu oskarżonego, który nie wykonywał poleceń i nie pozwalał się skuć. Ostatecznie miał odmówić przyjazdu do sądu, o czym nie wiedział jego obrońca. Mecenas Michał Wąż twierdził, że dzień wcześniej jego klient deklarował chęć uczestnictwa w procesie.
Kolejnym zaskakującym elementem było poproszenie przez sędziego Wojciecha Kolanka adwokata Michała Węża o odczytanie pism, jakie trafiły do sądu, a których autorem był Stonoga. Mecenas odmówił, a gdy sędzia zaczął czytać bluzgi, na sali zapanowała konsternacja. M.in. za obrazę sędziego oskarżony trafił na siedem dni do izolatki.
To zresztą niepierwszy wybryk. Oskarżony otrzymał status osadzonego „niebezpiecznego” za groźby kierowane do prokurator Magdaleny Michalik. Z tym też wiązały się liczne niedogodności – m.in. pojedyncza monitorowana cela, wzmocniony dozór, kontrola osobista po każdym opuszczeniu celi.
Bo nie mógł zobaczyć żony
W pismach między przekleństwami pojawiały się powody silnego wzburzenia. Zbigniew Stonoga domagał się możliwości spotkania z rodziną. Problem w tym, że zarówno syn jak i jego żona są w tej sprawie współoskarżonymi.
Takie zachowanie mu na pewno nie pomoże. Po dość rzeczowym początku, w którym zdawało się, że punktował działania prokuratury i logicznie tłumaczył swoją sytuację, znów ukazał swoje drugie, niepoważne oblicze.
Dzisiaj na jego oficjalnym koncie na Facebooku pojawiło się oświadczenie w tej sprawie.
– Cała Polska zagrzmiała, że Stonoga pisze wulgarne pisma do sądu i prokuratury, w których złorzeczy sędziego. Tymczasem nikt się nie zastanowił, że człowieka chorego przez 2 lata przewożono prawie 200 razy z więzienia do więzienia uniemożliwiając mu przez ostatnie 13 miesięcy widzenie z rodziną – czytamy.
Jak udało nam się dowiedzieć, Zbigniew Stonoga przeszacował liczbę transferów pomiędzy zakładami karnymi czy aresztami. Jeśli nie było żadnych „nieoficjalnych” przewozów aresztanta, to ogólna liczba wyjazdów nie przekracza stu. W głównej mierze były to wyjazdy na tzw. czynności (np. przesłuchania) i te związane z opieką medyczną. – Nie był przewożony „na złość”. Każdy wyjazd jest udokumentowany i uzasadniony – mówi nam osoba znająca sprawę.
Nie chcieli go zbadać
Co do choroby Stonogi, tu też pojawiły się kontrowersje. Według wyników badań oskarżony ma poważne problemu zdrowotne. Z racji tego przed rozpoczęciem całego procesu (6 marca) został przywieziony z rzeszowskiego zakładu karnego do krakowskiego, z uwagi na lepsze zaplecze medyczne tego drugiego. Do sądu został przetransportowany ambulansem, a na sali towarzyszyli mu ratownicy medyczni.
Niecałe trzy tygodnie później, pod koniec marca, Stonoga miał doznać udaru. – Zgodnie z obietnicami wszystkich lekarzy, którzy do tej pory mnie badali, doznałem w nocy z 24 na 25 marca udaru niedokrwiennego prawej półkuli mózgu – napisał w imieniu oskarżonego administrator strony.
I tu wracamy do poświątecznej rozprawy. Sędzia Wojciech Kolanko poinformował, że sąd zlecił Centrum Ekspertyz Medycznych w Krakowie kompleksowe badanie oskarżonego. To się jednak nie udało. Według słów sędziego niektórzy lekarze odmówili badań, a firma nie może ich zmusić do zbadania pacjenta. Nie wiadomo, czy będą kolejne próby sprawdzenia stanu zdrowia Stonogi.
Próbowaliśmy się skontaktować z jego adwokatem, ale niestety do tej pory to się nie udało.